niedziela, 28 czerwca 2015

Od Dylana

Stanąłem na progu mojego nowego domu. W końcu mogę poczuć smak wolności, którego już tak dawno nie czułem. Pospiesznie rzuciłem w kąt torbę i jak gdyby nigdy nic wskoczyłem na kanapę. Niestety nie było mi dane odpoczywać do wieczora, gdyż po jakimś czasie mój żołądek zaczął dawać o sobie znać. Westchnąłem i z jękiem podniosłem się na nogi. Dopiero teraz zobaczyłem, jak mój dom jest ładnie urządzony. Mogłabym pozwiedzać, co gdzie jest, ale mam ważniejszą sprawę na głowie, a mianowicie - napełnienie żołądka i ewentualne zakupy. Przydałby się jakiś współlokator, nie musiałbym co drugi dzień biegać do spożywczaka. No cóż, na razie to sobie mogę jedynie pomarzyć.
W biegu wsiadłem na swój motor (nie zapominając o zabraniu gitary, bo w końcu trzeba z powrotem zarobić stracone pieniądze) i pojechałem do najbliższej knajpy jaka była, a okazała się nią chińska restauracja niedaleko parku. Mnie pasuje, nawet bardzo. Uwielbiam chińszczyznę. Ledwie otworzyłem drzwi, a uderzył mnie zapach kurczaka i sosu słodko-kwaśnego. Siedząc na stołku barowym złożyłem zamówienie na wynos i zapłaciłem. Kilka minut później dostałem to, czego oczekiwałam.
- A może bym poszedł do parku? - zapytałem samego siebie wychodząc na świeże powietrze.

***

Znalazłszy w końcu pustą ławkę, usiadłam na samym brzegu. Zdążyłem już zjeść, wywalić opakowanie do kosza (który na moje szczęście był dwa kroki od ławki), a nawet zacząć stroić gitarę, kiedy ktoś się przysiadł. Popatrzyłem się w stronę osoby.

Ktosiu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz