czwartek, 2 lipca 2015

Od Holland

W końcu nastał pierwszy dzień pracy. Westchnąwszy oparłam się o blat baru. Trwałam tak kilka minut obserwując ludzi, którzy mogli sobie pozwolić na odprężenie się i rozmowę z najbliższymi. Wchodzili... Wychodzili... Czasem znów wracali, ponieważ czegoś zapomnieli. Potem zwykle przychodził któryś z pracowników w celu posprzątania. A ja nic. Ja miałam tylko przynosić menu i zamówienia. Minuty wlekły się niemiłosiernie.
Nie minęło sporo czasu, kiedy w końcu ktoś się zjawił. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo nareszcie mam coś do roboty. Zgarnęłam pierwszą leżącą na stosie i podeszłam do klienta.
- Dzień dobry - poszerzyłam uśmiech. - Proszę.

Ktoś? :3

Od Evy c.d Williama

Spojrzałam na chłopaka... co prawda mógł by położyć się do mnie ale znam go szczerze mówiąc dzień. Pomyślałam, w sumie nie przeszkadzało by mi to więc się z wielkim trudem zgodziłam. 
- Yyy.... n...o...dobra - chłopak uśmiechnął się.
- Tam jest łazienka - wskazałam drzwi na przeciwko.  - Tam sypialnia.. - zaczęłam wymieniać i wskazywać. 

William ? 

Od Williama CD Evy

-Pierwsza randka, a ty już mi proponujesz żebym został?
-Nie mam zamiatu mieć cię na sumieniu- próbowała się bronić
-Możesz sobie tak to tłumaczyć. I chętnie skorzystam- wszedłem za nią. Nke specjalnie chciało mi się wracać do mnie
-Możesz spać na kanapie- powiedziała
-Wolałbym z tobą- powiedziałem niewinnie

Eva?

Od Williama CD Katfrin

-Widzimy się o 15. Mam swoją podwózkę- przed domem zaparkował mój motor. Autopilot to bardzo wygodna rzecz- to do zobaczenia- powiedziałem i wsiadłem na motor i odjechałem. Zrobiłem parę telefonów, a potem leniuchowałem. Punkt 15 byłem przed domem Katfrin. Po chwili się pojawiła
-To co gotowa?
-Zależy na co
-Zobaczysz- uśmiechnąłem się tajemniczo. Dojechanie na lotnisko zajęło nam chwilę. Było osadzone blisko gór nad jeziorem. Czekały tam na nas paralotnie- jesteśmy. Mam nadzieję, że kubisz latać paralotniami

Katfrin?

Od Williama CD Jessici

-Jeśli wolisz następnym razem mogę cię porwać w bardziej pustynne miejsce. Aczkolwiek wtedy już musiałabyś być bardziej przygotowana. To jest wyjazd na parę dni- również się uśmkechnąłem
-Nie będziesz mnie już nigdzie porywał
-Czyżby? Powiedz tylko, który tydzień masz wolny, a możesz się mnje spodziewać. Tylko spakuj się trochę- mrugnąłem do niej

Jessica?

Od Evy c,d Williama

Droga minęła szybo i miło.
- No to do zobaczenia - powiedział William na koniec 
- Już późno... może wejdziesz ? - zapytałam wskazując drzwi. Chłopak mieszkał na drugim końcu miasta...  i nie sądzę aby zdążył przed godziną pierwszą dojść do domu... Uśmiechnęłam się i zaczęłam szukać kluczy do domu. Nawet jeśli stwierdzi że nie wejdzie ja będę musiała wejść więc klucze są niezbędne. Wyciągnęłam je i spojrzałam pytająco  na Williama 

William ? 
( sorry po całym dniu pisania nie mam weny ) 

Od Allena c.d Katfrin

Uśmiechnąłem się 
- Można... po prostu nie wiele osób ma tygrysa i to na dodatek żywego 
- Aha... - Zamówiliśmy kawę, ludzie przestali się gapić. Zapłaciłem i wyszliśmy.
- No to ja muszę lecieć do zobaczenia - powiedziałem i ruszyłem w kierunku mojej firmy. Dopiero wieczorem... ledwo żywy wróciłem do domu. 
- Morten ! - usłyszałem ale chyba się przesłyszałem. Nagle coś mnie przewróciło. Odwróciłem się i zobaczyłem tygrysa. 
- Morten ? - zapytałem jak głupi 
- Jezu Morten coś ty zrobił ? - nagle zza zakrętu wyszła Katfrin 
- Auł.. zdejmiesz go ? 
- Allen ? 
- Nie no kurde duch święty... - byłem zmęczony a do tego przygnieciony przez tygrysa...

Katfrin ? 

Od Allena c.d Cecile

- No... za jakieś dwie minuty powinnaś odzyskać czucie - uśmiechnąłem się i podszedłem do motoru. Schowałem kaski. - Co powiesz na pójście do kawiarni ?! - zapytałem. Dziewczyna pokiwała głową... na którymś piętrze na wierzy Eiffela jest kawiarnia... chyba na samej górze. Uśmiechnąłem się i wróciłem do dziewczyny.
- Czucie powinno wrócić możemy iść  - wstała. Jeszcze trochę chwiejnie ale... i poszliśmy. Weszliśmy i wjechaliśmy do windy i pojechaliśmy. Weszliśmy do kawiarni i przywitał nas jeden z strażników wraz z rozkazem 
- Bonjour, je demande pour les cartes d'identité
- Bonjour donner déj - opowiedziałem i przetłumaczyłem to Cecile - prosi nas o dowody osobiste - wyciągnąłem dowód mężczyzna przyjrzał się dowodom i powiedział :
- Eh bien ... vous pouvez aller .... - złapałem za nadgarstek Cecile i weszliśmy. Gdy przekroczylićmy próg puściłem i zacząłem ciekawą konwersację z kelnerem...

Cecile ?