- Jaki dżeltelmen - mruknęłam zirytowana i chwyciłam się pierwszego lepszego uchwytu na skale. Zaczęłam się wspinać. Szło mi całkiem nieźle, choć najchętniej zdjęłabym z siebie te durne szelki. Nie, żeby mi przeszkadzały. Po prostu mnie irytowały! Chłopak wspinał się tuż za mną.
Weszliśmy już na wysokość jakieś... czy ja wiem...osiem metrów? Cała skałka ma chyba z piętnaście (w najlepszym wypadku). Zsapałam się. Żadko kiedy miałam czas na wspinaczki, teraz za to nie miałam wyboru. Gdyby nie to, że zostałam zmuszona do wspinaczki, uznała bym to za niezły pomysł i... fajny wypad. Jednak biorąc pod uwagę, że koleś już raz wydał mnie policji...
Nagle straciłam równowagę. Stopa mi się zsunęła z uchwytu i runęłam w dół. Na szczęście miałam szelki, więc zamiast spaść zawisłam w powietrzu. William się zaśmiał.
- Śmieszy cię to!? - warknęłam. - lepiej mi pomóż!
William?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz