Przygniatało mnie do fotelu, ale jeszcze musiałem przyśpieszyć. Zrobiłem beczkę i parę jeszcze obrotów. Tym razem ćwiczenia na pokaz. Miał się odbyć za tydzień. Takie ćwiczenia to pikuś, wolę chyba wojskowe. Zresztą to nieważne byleby być w powietrzu.
Przybiłem piątkę z Johnem
-Świetna robota stary- powiedział
-Muszę jeszcze poprawić ten spad
-Tylko nie przesadź- powiedział ostrzegawczo, doskonale znałem ten wzrok John był straszy ode mnie o 10 lat i miał bzika na temat bezpieczeństwa. On się bawić nie potrafi
-Spokojnie spokojnie- zaśmiałem się- jeszcze nie zamierzam umierać- opuściłem tereny lotniska i ruszyłem do siebie. Poszedłem okrężną drogą zamyśliłem się i na kogoś wpadłem. Czy ja zawsze muszę mieć pecha, spojrzałem na osobę przede mną jakaś kobieta. Podałem jej rękę by pomóc wstać
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz