Wieczór zapowiadał się dość spokojnie. Leżałem i oglądałem film w towarzystwie moich psów. Korea podniosła się z dywanu i wskoczyła na kanapę. Spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami prosząc o spacer. Uśmiechnąłem się tylko i wstałem.
-Idziesz? - Spojrzałem na Cezara. Leniwy, włochaty olbrzym przekręcił się tylko na grzbiet. Dał do zrozumienia, że nigdzie nie idzie. Zaśmiałem się i ruszyłem do drzwi. Miałem na sobie szare dresy i białą koszulkę. Założyłem buty i złapałem bluzę. Wyszedłem z mieszkania i wypuściłem suczkę. Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem w stronę parku. Wokół było już całkiem ciemno, drogę oświecały nam latarnie. Nie śpieszyłem się nigdzie, Korea cieszyła się każdym krokiem. Kilka minut później dotarliśmy na miejsce. Chodziłem bez najmniejszego celu po parku, suczka zniknęła gdzieś między drzewami. Nie martwiłem się o nią.
Zawróciłem i zacząłem wracać do domu. Po drodze usłyszałem warczenie i głos dziewczyny. Niewiele myśląc ruszyłem przed siebie, na drodze spotkałem warana. Nie powiem lekko się zdziwiłem tym widokiem. Nie spodziewałem się takiego zwierzaka. Kilka metrów dalej stał biały tygrys. "Co jest, cyrk przyjechał?" pomyślałem. Wtedy przy moim boku pojawiła się Korea. Suczka warknęła, uspokoiłem ją jednym ruchem dłoni. Po prawej stronie szła moja podopieczna, a po lewej waran. Podeszliśmy do dziewczyny całkiem blisko.
-Fajne zwierzaki. - Uśmiechnąłem się do niej. - Jestem Samuel, a Ty?
-Katfri. - Odpowiedziała lekko zdziwiona.
-Jak się nazywają?
-Fafetesona. - Wskazała na czarnego konia. - Morten. - Później na białego tygrysa. - Oraz Ariel. - Po tych słowach spojrzała w dół na warana. - Twój pies?
-Tak to jest Korea. Cezar został w domu, jest bardzo leniwy. - Zaśmiałem się.
Katfrin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz