sobota, 27 czerwca 2015

Od Nityally CD Matthew

Otarłam oczy zaspana. Nie dość, że jedna z klaczy, z którą wcześniej nie miałam styczności, zachorowała, to w nocy nie spałam najlepiej. Od kilku dni nęka mnie ten sam koszmar, przedstawiający pożar, który pochłonie wszystkich. Bez wyjątku. Najgorsze było to, że doskonale wiedziałam, co się stanie, kto pierwszy umrze, a za każdym razem budziłam się oblana zimnym potem.
Zupełnie nie wiedziałam, co mam robić z samicą. Konno jeździłam od dziecka, ale nikt nigdy nie powiedział mi, jak zachowywać się w takich sytuacjach. Obserwowałam konia stojąc w kącie boksu. Samica oddychała ciężko, ze świstem. Przed moim przyjściem, ktoś podał jej świerzą porcję owsa i wody. Nie tknęła jej w ogóle.
- Podejrzewasz zatrucie pokarmowe? - po plecach przeszedł mi ciarki.
Spojrzałam w stronę, z której dochodził głos. Chłopak, na którego wczoraj wpadłam, gapił się to na mnie, to na zwierzę. Wtopiłam w niego wzrok nie wiedząc, co powiedzieć.
- Lantern kazał mi się nią zaopiekować - zaczęłam nieco nie na temat. - Nie znam się kompletnie na tych wszystkich dolegliwościach. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że od rana nic nie zjadła i wydaje się być osowiała. No i do tego dochodzi ten dziwaczny dźwięk, gdy oddycha.
Przeniosłam wzrok na konia. Nie wydawała się być szczególnie chora, ale to może być początek czegoś gorszego.
- Na pastwiskach rosną jakieś trujące roślin? - zapytał.
- Któryś z pracowników wspominał mi coś o naparsticy i jałowcu, ale nie wiem, czy mogłaby to zjeść - odparłam pewnie, a po chwili dodałam unosząc jedną brew: - Dlaczego chcesz tyle wiedzieć?
- Jestem weterynarzem - wypowiedział to bez cienia wyższości.
Rzuciłam mu szybkie spojrzenie. On? Weterynarzem? Gdyby nie fakt, że nie miałam humoru, roześmiałabym się sztucznie. Cóż, nie wyglądał na takiego, który ratuje zwierzęta z opresji. W ogóle nie wyglądał na kogoś, kto ma pracę...
Ominęłam klacz, która zwiesiła głowę i przymknęła lekko oczy. Otworzyłam chłopakowi wejście.
- A więc... Panie cudotwórco - mruknęłam do niego zapraszając ruchem ręki. - Droga wolna.

Matthew?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz