środa, 24 czerwca 2015

Od Allena c.d Aurory

Spojrzałem na odchodzącą dziewczynę... wpadłem na nią drugi raz a rzadko mi się zdarza spotkać kogoś dwa razy... no chyba że pracuje ze mną lub jest moim sąsiadem. 
- Co ona tu mogła robić ? 
zapytałem sam siebie w głębi duszy. Zobaczyłem jednego z moich sąsiadów 
- Dzień dobry 
Powiedziałem i uśmiechnąłem się 
- Dzień dobry Allenie
Starszy pan szedł z Lili na spacer. 
- Widzę że Lili wyzdrowiała 
- Tak, na szczęście to było tylko zatrucie 
Powiedział, nie do końca wiedziałem co to zatrucie bo go nie przeżyłem, a jeżeli tak to przecież są nasze wspaniałe tabletki. Przymusowo trzeba nosić niebieską i zieloną, ale jeszcze są żółte, czerwone, pomarańczowe i kilka jeszcze ale mało. Jak czytałem jakieś akta apteczne z przed pożaru to tabletek było pełno a i tak nie pomagały. Pogłaskałem psa i zwróciłem się do pana Frosta 
- Jedzie pan gdzieś w tym roku ? 
Pan Frost był nie samo wicie bogaty i stary więc rzadko robił sobie wycieczki 
- Nie... w tam tym roku robiłem ostatnie wakacje 
- To ja bym miał prośbę 
- Jaką ? 
- Czy zaopiekował by się pan Ronem, nie lubi latać... na wszelki wypadek lecę na marsa... więc to tylko 30 mil świetlnych... 
- Oczywiście... zajmę się nim 
- To ja panu dam znać kiedy wylatuję i podrzucę klucz do mieszkania 
- Dobrze... 
Panu Frostowi mogłem zaufać. Był bogatszy ode mnie więc nic mi nie ukradnie po za tym stary i chyba ze mną spokrewniony ale tego nie jestem pewien... 
- Do widzenia Allenie 
- Do widzenia 
Poszedł w stronę pola. A ja wszedłem do domu. 
Kiedy usłyszałem szczekanie Rona. Reszta dnia minęła na spacerze z Ronem i małej wycieczki do Francji na krótko bo tyko piętnaście minut. Jak wróciłem poszedłem odnieść Jetpack. Te średniej jakości należące do wszystkich były darmowe. Te wyższej jakości były płatne i były jeszcze najlepsze za które się raz płaciło i się je miało do domu były tak drogie że ledwo stać na dwa było pana Frosta... odłożyłem Jetpack, i spokojnym krokiem wróciłem do domu. Jutro miałem wolne bo jest jakiś dzień pracy czy coś takiego... 
xXx 
Rano poszedłem po bułki. W sklepie spotkałem tę samą dziewczynę 
- To się robi dziwne 
mruknąłem sam do siebie  i szybko dodałem 
- Dzień dobry pani
Ekspedientka spojrzała na mnie a za jej wzrokiem powędrował wzrok dziewczyny. Uśmiechnąłem się i podeszłe do nich 

Aurory ? 

Tylko mi już nie uciekaj, proszę 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz