wtorek, 23 czerwca 2015

Od Cecile

Miałam dziś okropnie pracowity dzień. Niby oprowadzanie to nic takiego, ale jeżeli ma się na głowie stertę małych dzieciaków to już koniec. Wrzeszczą, biegają gdzie im się podoba, a opiekunowie nie mogą nad nimi zapanować. Po takim dniu mam ochotę tylko na słodziutką kawę i ciasto. Na moje nieszczęście musiałam zostawić portfel w domu, a jeżeli będę się kręcić dostanę ochrzan od mamy że budzę dwa małe diabełki więc teraz spokojnie chodzę po parku z Sejdi. Jest już od dawna ciemno i kręci się tu mało osób. No cóż szczeniak musi się wylatać bo inaczej rozwali mi pokój, a nie chcę dać mojej rodzicielce takiej satysfakcji. Z zamyślenia wyrwał mnie szelest krzaków za plecami. Zaczęłam panikować, przecież tu nikogo nie było! Zapięłam psa na smycz i ruszyłam biegiem przed siebie. Dobra, lubię las ale po zmroku z kimś w krzakach to już nie za bardzo.... jeszcze do tego to robiło za duży hałas na zwierzę....

Ktoś ? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz