Wstałem dziś wcześniej gdyż mój szef wyjechał z miasta i to ja miałem przejąć jego obowiązki. Pewnie i dziś bym zaspał gdyby nie Castiel, który szczekał mi prosto do ucha.
-Cas zamknij się -mruknąłem próbując go pogłaskać. Pies nie przestawał.-Dobra, rozumiem.
Wstałem, przeciągnąłem się i założyłem czyste ubranie. Castiel kręcił się w kółko. Wyszedłem z nim na krótki spacer gdyż i tak byłem już spóźniony. Zrobiłem sobie kanapkę, którą wziąłem ze sobą do pracy. Budynek znajdował się ulicę dalej. Był on mały, a jednak mieścił wszystko co potrzebne. Wyjąłem klucze i wszedłem do środka gdzie powitał mnie zapach detergentów. Mój szef miał fobie na temat czystości. Gdy tylko widział że siedzę bezczynnie dawał mi ścierkę i płyn, a później zaganiał do roboty. Otworzyłem spis na stronie oznaczoną dzisiejszą datą. za chwile miała przyjść kobieta o imieniu Katfrin. Gdy zobaczyłem zarys klientki otworzyłem z uśmiechem drzwi i zaprosiłem ją do środka. Jej zwierzaki były dość nietypowe biorąc pod uwagę że najczęściej spotyka się tu kotki albo pieski.
-Też czekasz w kolejce? -spytała siadając w poczekalni.
-Nie jestem dziś w zastępstwie za pana Toronto.
Jej oczy świdrowały mnie na wylot. Nie wiedziałem co mogę więcej powiedzieć.
-Może najpierw Ariel.-Spojrzała na swojego warana i podała mi smycz, a ja zabrałem ja do gabinetu.
Katfrin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz